poniedziałek, 30 lipca 2012

Zycie w Wielkiej Brytanii. Part 2 : Zakladanie konta bankowego.


W UK konto bankowe to niezbędnik, każdy kto ma zamiar zostać tutaj na dłużej, powinien takowe założyć. Tylko jak się do tego zabrać??
--- 

Więc tak: zamierzamy zatrzymać się tu na dłużej? zamierzamy. Udajemy się do banku i co dalej?
Podchodzimy do osoby zajmującej się obsługą klienta i mówimy, że chcemy założyć konto bankowe. Pierwsze co usłyszałam od pracownika banku to pytanie, czy jestem zatrudniona.I tu zaczynają się schody. Bo, musisz/powinieneś mieć konto bankowe żeby pracować ( tutaj wszystkie transakcje odbywają się drogą elektroniczną, dostajesz wypłatę na konto, rachunki też zazwyczaj przelewasz, no i płacenie większych kwot w sklepie też jest mało popularne, wszędzie tylko karty) , a bank nie chce zakładać kont obcokrajowcowi, jeśli nie jest zatrudniony. Także wszystko dosyć skomplikowane. Mój chłopak wysyłał formularze do banku pocztą i dopiero po jakimś czasie założyli mu konto. Ja akurat poszłam tam z kuzynem mojego chłopaka, u którego wynajmujemy pokój i jemu udało się ich przekonać.
Nie będę tu namawiać do kłamstwa, ale najlepiej powiedzieć chociaż, że zapisaliśmy się już do kilku agencji pracy ( o tym powiem kiedy indziej) i czekamy na pracę. Zawsze wtedy spojrzą na nas przychylniej.

Co musimy wziąć ze sobą do banku?
- przede wszystkim paszport/dowód
- przydatne jest też prawo jazdy, jeśli takie posiadamy- im więcej dokumentów potwierdzających naszą tożsamość tym lepiej
- kolejna sprawa to potwierdzenie miejsca naszego zamieszkania, musimy mieć ze sobą jakiś list na nasze nazwisko, zapłacony rachunek, cokolwiek, co potwierdzi, miejsce naszego pobytu. Ja poszłam tam jak już wyżej mówiłam z chłopakiem, który wynajmuje nam pokój, także on wszystko potwierdził. I Was też zachęcam do poproszenia osób, u których się zatrzymujecie w UK, żeby po prostu z Wami poszli, gdy nie macie dokumentów potwierdzających zamieszkanie i gdy nie czujecie się pewni językowo, tak będzie Wam o wiele łatwiej.

Standardowo trzeba podać numer telefonu, e-mail, podawałam też nazwisko panieńskie matki, hasło do konta. Formalności trwały nie więcej niż 25 minut. Dostałam od nich potwierdzenie założenia konta,  na końcu dowiedziałam się, że karta przyjdzie mi do trzech dni pocztą. No i przyszła ;) oczywiście później musiałam ją aktywować, dostałam od nich specjalny pin, później w bankomacie mogłam go zmienić na wybrany przez siebie i voila!

Co mnie zaskoczyło w banku?
Gdy Pan, który zakładał mi konto zobaczył na dowodzie, że jestem Polką tak się ucieszył, że pocałował mój dowód. To było eee dziwne? ale całkiem sympatyczne.Powiedział, że bardzo lubi przyjeżdżać do Polski, że często odwiedza Kraków, który jest przepiękny. Przed przyjazdem do UK zdarzało mi się słyszeć opinie, że Polacy są gorzej traktowani, a tu taka niespodzianka. :)

Ja zakładałam konto w jednym z większych banków w UK i Wam też to polecam, w takich miejscach nasze pieniądze są najbezpieczniejsze. Takie większe banki to m.in: Barclays, Natwest, Lloyds TSB.

Podaję Wam jeszcze na koniec linki do tych banków:
--
Ja w dalszym ciągu szukam pracy, ale o tym innym razem. 

Paaa :*

piątek, 27 lipca 2012

John Frieda odzywka rozswietlajaca i jej zdumiewajaca brytyjska cena!

John Frieda Sheer Blonde odżywka rozświetlająca


Produkty Johna Friedy widziałam setki razy w rossmannie, nie raz kusiły mnie profesjonalnym wyglądem opakowania, ale cena zdecydowanie odpychała,  ponad 30 zł za zaledwie 250ml produktu to z pewnością nie propozycja na kieszeń ucznia. No, ale kilka dni temu udało mi się ją upolować w brytyjskiej drogerii.


Zapłaciłam za nią £ 3,29 co w przeliczeniu na złotówki daje około 17 zł. Więc jak widać odżywka jest prawie o połowę tańsza tutaj, a nawet jeszcze bardziej, bo 3 funty w UK to na prawdę nie dużo.

Jak na razie mogę o niej powiedzieć, że fajnie wygładza włosy, czy poprawia ich kondycję to jeszcze nie mam pojęcia. 

Już niedługo kolejna notka z nowej serii Życie w Wielkiej Brytanii - tym razem o tym jak założyłam konto w banku. 

To na tyle dzisiaj, życzę Wam wspaniałego dnia!


czwartek, 26 lipca 2012

Życie w Wielkiej Brytanii. Part 1 : pierwsze dni na obczyźnie.

Na reszcie znalazłam trochę czasu, by do Was coś naskrobać :)

 Od niedzieli jestem w UK, powoli załatwiam formalności, dużo spaceruję, oglądam, robię też małe zakupy kosmetyczne i nie tylko, ale o tym kiedy indziej ( będzie dłuższa pogadanka :P). Zaklimatyzowanie się na pewno zajmie mi trochę czasu, ale ogólnie to czuję się tu bardzo dobrze. Spotykam wielu sympatycznych ludzi na ulicach, uśmiechają się, czasem zagadują.

Wyjazd za granicę to w dzisiejszym świecie nic niezwykłego, wielu Polaków wylatuje, samoloty do UK są pełne ludzi :) Sama miałam dylematy, czy wyjechać, czy nie no i szukałam na internecie ludzi, którzy wyjechali i ich historii - jak się odnaleźli w obcym kraju, jak załatwili różne formalności, znaleźli pracę, raz na jakiś czas napiszę właśnie posta typowo o życiu tutaj, stworzy się z tego mała seria.

Ruch lewostronny to jedna z najbardziej zauważalnych różnic między PL a UK, ja w dalszym ciągu jestem zdezorientowana :P Na ulicach jeżdżą same ładne samochody (piszę "ładne", bo mało znam się na markach), na ulicach nie ma ani polonezów, ani maluchów, nic z tych rzeczy. Jest dużo autostrad, na normalnych drogach samochody jeżdżą wolno (tj. przepisowo), za szybką jazdę można dostać niezły mandat, dlatego kierowcy nie szaleją.

Dzisiaj zrobiłam kilka zdjęć z okolicy, w której przebywam. Jest to małe miasteczko, z niezwykłym urokiem. Zabudowa typowo angielska, rzeki, pola i łąki no i oczywiście są też sklepy, niestety BOOTSa nie ma, a bardzo chcę trzymać już w swoich rękach tangle teezera, ale jest SUPERDRUG. ;)

Wklejam Wam kilka zdjęć z mojej nowej codzienności:




sobota, 21 lipca 2012

Wyjazd ->


Tak jak pisałam jakiś czas temu, wylatuję do UK. Data na bilecie pokazuje, że to już jutro - nie mogę uwierzyć jak to szybko zleciało - od nieśmiałych planów KLIK, po zabookowanie biletu KLIK
Jestem niesamowicie podekscytowana, ale nie ukrywam też, że lekko przerażona :)
Ps. Wybaczcie za NIE dodanie aktualizacji po farbowaniu, wyleciało mi to z głowy totalnie..
Odezwę się w ciągu najbliższych dni! Buźka :)


czwartek, 19 lipca 2012

Maseczka drożdżowa - niezbędnik w walce z niedoskonałościami cery!


Babcine tricki urodowe potrafią być niezwykle przydatne! 
Maseczka z drożdży jest wielkim hitem. Mówię tu o maseczce na twarz, ale drożdże jako ogromne źródło witaminy B i mikroelementów wspaniale działają również na włosy, ogromne efekty dostrzega się także pijąc je. ( próby picia tego obrzydlistwa mam już za sobą i pomimo mega pozytywnych opinii dziewczyn po takich kuracjach- nie potrafię/ nie mam ochoty się przełamywać).  Maseczka drożdżowa ratowała mi skórę (dosłownie ;)) nie raz, jednak gdy wszystko wracało do normy – lenistwo wygrywało i odkładałam nakładanie drożdżowej maseczki na czas nieokreślony. Moja cera nigdy nie była problematyczna, owszem ma swoje lepsze i gorsze dni i tylko tyle. Teraz znowu zaczynam wzmożoną pielęgnację, bo zdecydowanie jest to to, czego moja cera się domaga ;P Przede wszystkim wracam do ulubionej maseczki drożdżowej!

1 łyżkę drożdży mieszamy z przegotowaną zimną wodą i dodajemy kilkanaście kropli soku z cytryny. Papkę nakładamy na twarz i pozostawiamy do całkowitego wyschnięcia, po czym spłukujemy ciepłą wodą. Maseczka jest świetna na zaskórniki i trądzik!

Działanie:
Łagodzi podrażnienia i stany zapalne. Lekko osusza zmiany trądzikowe, oczyszcza. Dzięki cytrynie znikają przebarwienia na skórze.

Efekt:
Cera napięta, wygładzona, bez podrażnień.
Ta metoda jest skuteczna/prosta/tania – same plusy!

Jutro obiecuję Wam relację z mojego farbowania, a na razie życzę Wam wspaniałego dnia J

piątek, 13 lipca 2012

Mint


Mięta na twarzy, włosach!!, paznokciach, ubraniach. Pełno jej wszędzie - jest modna od dłuższego czasu, co wcale nie powoduje, że jest mniej uwielbiana. Wręcz przeciwnie, w sieciówkach można znaleźć coraz więcej przeróżnych rzeczy w tym kolorze - od ubrań po akcesoria. 
Moja kuzynka stała się ostatnio szczęśliwą posiadaczką miętowej marynarki i podczas babskiej posiadówy spytała do czego ją zestawić. A ja nie miałam pojęcia - nie mam żadnej rzeczy w tym kolorze, choć od dłuższego czasu kuszą mnie miętowe rurki! Poszperałam w internecie, wśród celebrities i oto co znalazłam:

Mięta & Czerń




Mięta & Pastele



Oczywiście do mięty pasują też inne, odważniejsze kolory jak na przykład w stylizacji Katy Perry:


Mięta fajnie prezentuje się też z brązami i kolorem pomarańczowym. Wg mnie najlepiej wygląda zestawiona z pastelami - tworzy niezwykle dziewczęcą, lekką stylizację. Mięta wspaniale współgra ze szpilkami w kolorze nude. 



A Wy co sądzicie o mięcie, z jakimi kolorami ją zestawiacie?

wtorek, 10 lipca 2012

Aktualizacja włosowa - lipiec.


Jak każda włosomaniaczka delektuję się każdą najmniejszą nawet poprawą  kondycji włosów, dostrzeganie pozytywnej zmiany jest bardzo, ale to bardzo przyjemne- od razu nasze morale się podwyższają, czujemy, że nasze wysiłki nie idą na marne, a suszenie kolejny dzień z rzędu włosów zimnym nawiewem nie denerwuje już w takim stopniu ;)
 Moja pielęgnacja w ostatnim czasie ogranicza się do:

szamponu L'oreal Elseve do włosów farbowanych/ szamponu Babydream
odżywki Isana wygładzającej z olejkiem babassu
wcierki Jantar (ale bardzo nieregularnie)
i oczywiście olejowania :)

Czyli jak widać nic niezwykłego. Zauważyłam jednak poprawę stanu końcówek, ale wydaje mi się, że odpowiedzialna jest za to zmiana moich nawyków- nie czeszę już włosów mokrych (no chyba, że na prawdę nie mam wyjścia :P), no i wiążę włosy miękką gumką przed snem, co wydaje mi się jest kluczem do zminimalizowania połamanych końcówek.
Ale nie odbiegając od tematu, prezentuję Wam kolejną odsłonę aktualizacji włosowej:



Pa! 

niedziela, 8 lipca 2012

Kącik filmowy: Selena

Wakacje to ogrom wolnego czasu, zajmuję się wieloma rzeczami, jednak jedną z większych przyjemności jest dla mnie oglądanie filmów. Nadrabiam zaległości i przy okazji poznaję historię ludzi, o których nigdy wcześniej nie słyszałam. Właśnie tak, bo najbardziej interesują mnie filmy biograficzne. Uwielbiam oglądać historie realnych ludzi, to niesamowicie inspiruje. Tak właśnie było i tym razem, gdy sięgnęłam po film Selena.

Jest to film opowiadający prawdziwą historię pięknej, młodej i zdolnej piosenkarki meksykańskiej- Seleny Quintanilli Perez. Jej popularność wynikała głównie z tego iż śpiewała piosenki z elementami latynoskimi. Film opowiada o jej karierze, o tym jak poznała i zakochała się w gitarzyście z zespołu - Chrisie Perez. W końcu została gwiazdą, a jej album osiągnął szczyty list przebojów - ważnym faktem jest to że była pierwszą latynoską gwiazdą która odniosła tak spektakularny sukces. 31 marca 1995 roku została zamordowana przez współpracującą z nią i obdarzoną zaufaniem i przyjaźnią Yolandę Saldivar. Film odniósł spory sukces, a Jenifer Lopez została wyróżniona nominacją do Złotego Globu za najlepszą rolę żeńską . Ponadto do nagród Grammy, MTV Movie Awards i jeszcze kilku. Sprawił też że krytycy zaczęli dostrzegać wkład twórców o latynoskich korzeniach w amerykańską kulturę i zmienił się ich status - z lokalnych gwiazdek w międzynarodowych pop-idoli. Dobry film z fajną i egzotyczną muzyką.
źródło: filmweb.pl
Film niesamowity, pełen świetnej muzyki, miejscami także humoru. Pokazuje życie Seleny, wielkiej gwiazdy lat '90tych, której życie zostało brutalnie przerwane, gdy miała zaledwie 23 lata. Widzimy w nim historię dziewczyny, która latami walczyła o swój sukces i ciężko na niego pracowała. Po seansie zainteresowałam się historią tej kobiety i szukałam jakichkolwiek informacji o niej w internecie. Oglądałam na youtube filmy z występów i dzięki temu zauważyłam jak wspaniale Jennifer Lopez wcieliła się w jej role, stroje pokazane w filmie są identycznymi kopiami kreacji, które tworzyła Selena, która nie tylko była świetną piosenkarką, autorem tekstów, ale i projektantką. Poniżej wklejam kilka zdjęć Seleny Perez i jej utworów. 






Życzę Wam miłej niedzieli! :)


środa, 4 lipca 2012

Barwa, Siarkowa Moc - krem antybakteryjny matujący


Krem poleciła mi kuzynka, ucieszona, że na horyzoncie pojawił się sposób na mat pobiegłam do drogerii i za około 14 zł kupiłam Siarkową Moc. Jakie są moje refleksje?
 Przede wszystkim zacznę od obietnic producenta.

O kremie:
SIARKOWA MOC Antybakteryjny Krem Matujący polecany jest do codziennej pielęgnacji cery z problemami trądzikowymi. Specjalnie dobrana kompozycja składników aktywnych pozwala na skuteczną walkę z objawami trądziku i nadmiernym błyszczeniem się skóry. Krem matuje skórę na wiele godzin nadając jej pudrowy wygląd.

Opakowanie:

Szklany, dość ciężki słoiczek o pojemności 50 ml.

Konsystencja i zapach:

Krem jest dosyć gęsty, dobrze się rozsmarowuje, zapach cytrusowy - przepiękny, ulatnia się po chwili. 

Ocena:

Przede wszystkim efekt matu, na którym mi zależało - jest średnio. Tzn. gdy temperatura jest niska- krem radzi sobie bardzo dobrze, matuje skutecznie na kilka godzin, natomiast na gorące dni to totalny niewypał, mat nie utrzymuje się wcale, a w połączeniu z moim podkładem Lirene City Matt - tworzy efekt maski, a skóra błyszczy się jeszcze szybciej, niż gdy używam samego podkładu. 
     
Zwalczanie wyprysków - tu jestem niestety rozczarowana na całej linii, krem nie radzi sobie wcale.
   
Muszę jeszcze dodać, że krem jest niesamowicie wydajny, smaruję się nim codziennie, a jego prawie w ogóle nie ubywa. 
Podsumowując - krem nie robi większego szału, myślę, że dobrze wypadnie w czasie używania go na jesień, gdy temperatura jest niższa. Na kwc opinie są skrajnie różne, jedni się zachwycają inni uważają go za niewypał. Cena jest dosyć niska, także myślę, że warto go wypróbować. 

A teraz wracam do czytania Waszych blogów. Bye! ;*



niedziela, 1 lipca 2012

Rewolucje ;)



No i stało się! Bilet do UK zarezerwowany, wylatuję 22 lipca. Zaczyna się coś nowego i jestem ogromnie podekscytowana ;) 
Z reguły, gdy człowiek decyduje się na większy krok, zaczyna się bać - mnie to nie omija, ale tak to już jest w dorosłym życiu, nieznane przeraża, ale i daje szansę na rozwój. Liceum się skończyło, nie będzie już tłumaczenia się wychowawcy, zgłaszania nieprzygotowania na lekcję- żyjemy na własny rachunek. 
    Temat to rewolucje - życiowe, oczywiście. Początek nowej przygody, wierzę, że wspaniałej. Matura zdana, najbardziej zadowolił mnie wynik z angielskiego podstawowego 100%, rozszerzony też całkiem, bo 81%. Zobaczmy jak ta wiedza przełoży się na życie w Wielkiej Brytanii. ;) 
Jeszcze 3 tygodnie do wyjazdu, ale dzisiaj próbowałam się spakować 'na próbę', no i tu jest problem- jak zmieścić te wszystkie kosmetyki do włosów, mazidła, olejki, ubrania w 20 kg bagażu? 
Jak upchać 19 lat życia do walizki? 



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...